Na początku rozgrywam z Mareckim partię rozpoznawczą, którą przerywamy mniej więcej w połowie. Dzięki temu przypomniałem sobie zasady oraz poznałem nowe reguły i podział planszy. W czwórkę rozgrywamy właściwą partię przy czym nie kieruję się żadną wcześniej zaplanowaną strategią. Reaguję na aktualny stan gry i dobieram akcje, które są dostępne. Na początku wszyscy utrzymują poziom PZ w okolicy zera, ale po kilku rundach wszyscy w miarę równo przesuwamy się do przodu. W ostatniej turze Marek wyraźnie wybija się do przodu i w rezultacie wygrywa spotkanie. Ja niestety zająłem ostatnią pozycję, ale byłem tuż za Mariuszem.
Niespecjalnie lubię tę grę. Podbieranie sobie akcji sprawia, że robisz to co się da, a nie to co planowałeś. Do tego ważniejsze w tej grze jest dobranie przydatnych kart gości i dodatkowych struktur, niż samo produkowanie wina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz