środa, 5 października 2011

D&D - Na prawo trup na lewo duch


Wypoczęci, z odnowionymi mocami i leczeniami ruszamy ku nowej przygodzie. W pierwszej kolejności otwieramy cicho stopą drzwi po prawej. Korytarz za nimi wiedzie nas w dół co chwila skręcając w lewo. Na koniec dochodzimy do komnaty, w której czekają już na nas jej mieszkańcy, cztery rozpadający się szkieletowi łucznicy (miniony), dwaj wojownicy i jeden boss boneshard (koścista skorupa?), a także dwa wielkie i jadowite pająki (Deathjump Spider). Niestety pierwszy pojedynek na ustalenie inicjatywy przegraliśmy z kretesem, w związku z czym przeciwnicy zamknęli nas w wejściu uniemożliwiając jakiekolwiek manewry. Zaczęliśmy miarowo wybijać szkielety, które nas otoczyły oraz pająki, które naskakiwały na nas i natychmiast odskakiwały na bezpieczną odległość. Dopiero po ubiciu trzech szkieletów mogliśmy trochę rozwinąć szyki. Mała niespodziankę sprawił nam boss, który dwukrotnie (przy utracie połowy i całości HP) eksplodował odłamkami kości raniąc wszystkich wokół, na szczęście zdążyłem już wyskoczyć z tego zaklętego kręgu. Ostatecznie udało nam się wybić wszystkich przeciwników i to nie odnosząc zbyt wielu obrażeń, o dziwo jako ostatnie padły dwa miniony, głównie z powodu mojej niezwykłej celności ;)
W nagrodę dostaliśmy 240 XP, 80 GP oraz skórzaną zbroję wyparowującą nekrotyczne i zatrute obrażenia. Zbroję, z ociąganiem, założył Cicha Stopa, co jak się potem okazało było doskonałym posunięciem.


Po powrocie do komnaty wejściowej ruszyliśmy dalej przez drzwi po jej lewej stronie. Korytarz zakręcał spiralą w prawo zataczając kręgi wokół komnaty w środku. W słabym świetle dnia wpadającym przez świetlik zobaczyliśmy trzy eteryczne postaci, które natychmiast ruszyły w naszą stronę ponownie blokując całą drużynę w wejściu. Prócz trzech duchów, chwilę potem pojawiły się również, znane już, dwa szkielety miotające kulami ognia (Blazing Skeleton). Ta walka miała znacznie bardziej dramatyczny przebieg. Duchy sprawiały wrażenie zupełnie nieczułych na nasze ataki, a do tego przenikały ściany bez problemu atakując wszystkich członków drużyny. Na dodatek szkielety zasypały nas gradem ognistych kul, co w moim przypadku zakończyło się chwilowym KO, z którego szybko wyprowadził mnie Brzask. Na szczęście udało nam się najpierw spacyfikować duchy, a następnie szkielety. Kosztowało nas to jednak wykorzystanie kilku eliksirów, wszystkich mocy dziennych i punktów leczenia. W nagrodę, za to, otrzymaliśmy około 220 XP, złoto i magiczny płaszcz wzmacniający obrony, który przywłaszczył sobie Złotówa.


W obu komnatach znaleźliśmy po cztery dziwne kamienie runiczne, z pewnością przydadzą się później. Obecnie mamy po 5050 XP, a więc jeszcze jedna sesja i wejdziemy na 5 LVL, a teraz czas na kolejny dłuższy odpoczynek...

1 komentarz:

  1. Jeśli chodzi o moce dzienne, to jedynie Cicha Stopa nie miał okazji do skorzystania ze swojej. Oszczędzał ją do samego końca, czyli do kolejnego długiego wypoczynku. Niestety, katastrofalne rzuty na inicjatywę spowodowały brak spektakularnego użycia mocy, by z znaczącym stopniu wspomóc drużynę. W pierwszej walce ze szkieletami i pająkami Cicha Stopa ucierpiał najbardziej, za to w kolejnej wręcz przeciwnie. Jak mało w której potyczce, w tej został zaledwie kilka razy draśnięty (tu dużą zasługę należy oddać Szarej Sowie, który namówił niziołka do założenia nowo znalezionego pancerza) - 5 resist obrażeń nekrotycznych uchroniło niziołka, który w pierwszej rundzie został zaatakowany przez wszystkie trzy duchy, każdy z nich trafił, a w sumie weszły tylko 2 obrażenia. Najwięcej ucierpiał za to Złotówa z racji tego, że posiadał najmniejszy refleks, a zarówno duchy jak i ogniste szkielety swoje ataki atakowały vs. refleks przeciwnika. O dziwo tym razem oberwało się srodze Szarej Sowie - po raz pierwszy chyba od kiedy zaczęliśmy grać jego stan spadł do poziomu śmiertelnego (ale dzięki "błyskawicznej" interwencji czarodzieja zaraz się podniósł).

    OdpowiedzUsuń