poniedziałek, 6 lutego 2012

1920 Bitwa Warszawska

Wielkie rozczarowanie. Film sprawia wrażenie jakby był w rzeczywistości poskładany z fragmentów powyrywanych z większego serialu. Kolejne sceny wpadają po sobie bez ładu i składu. Postaci są papierowe. Wielki ruch patriotyczny, jaki miał miejsce wówczas w obliczu realnego zagrożenia ponownej utraty suwerenności, jest tu przedstawiony płytko, a wręcz kiczowato. Sceny bitewne są chaotyczne i ubogie. Wielka Bitwa Warszawska, zaliczana do dwudziestki przełomowych bitew w historii świata, tutaj przedstawiono jako bezładną bieganinę kilku koni i obronę jakiegoś okopu, w którym zresztą główną rolę odegrała drewniana Urbańska z karabinem maszynowym, drąca się jak w japońskich filmach. Całość ratują oczywiście starzy aktorzy (i tylko dzięki nim daję filmowi 3 a nie 2), Olbrychski w roli Marszałka, Linda jako Wieniawa, Ferency jako obleśny czekista i Bończak jako kapitan żandarmerii. Urbańska i Szyc grali bez wyrazu i sztucznie, granie w durnych serialach i wycieranie się po galach nie służy w szlifowaniu trudnej sztuki aktorskiej. Efektów 3D nie miałem okazji doświadczyć, ale z doświadczenia wiem, że takie efekty w większości przypadków ładuje się w filmach, które nie mają nic więcej do zaoferowania.
Rozbawił mnie za to tekst Lindy. Szyc i Bończak posprzeczali się w knajpie, a gdy w szamotaninie oblali mundur żandarma ten zażądał satysfakcji w obliczu zhańbienia munduru. Linda z wojskowym spokojem odparł: "Wódka czysta ani munduru ani honoru polskiego nie plami" ;)
Ocena: 3/5


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz