środa, 15 lutego 2012

D&D - Pustynna szarańcza


 Przed opuszczeniem nor gnolli zrobiliśmy sobie jeszcze jeden długi odpoczynek. Podczas podróży przez pustynie, do najbliższego miasta Agath, która zajmie nam około tygodnia, staramy się oszczędzać komponenty magiczne i rytuał ignorowania warunków pogodowych mamy zamiar odprawiać co trzy dni. Po pierwszym dniu docieramy do małej rozpadliny, z której wyskakują cztery Thri-Kreeny, modliszko-podobne, inteligentne owady, które oczywiście natychmiast nas atakują. Poza zwykłymi atakami potrafią naskakiwać na swe ofiary, co kończy się sporą ilością obrażeń. Dwa z nich potrafią dodatkowo wyprowadzać ataki psychiczne. Traktując je jako krótką przerwę w podróży swobodnie korzystaliśmy z mocy dziennych, dzięki czemu pokonaliśmy ich bez większych strat. Mi udało się zadać rekordowe obrażenia w wysokości 50. Za walkę dostaliśmy jedynie 270 XP i bransolety warte 250 GP.


Po krótkim odpoczynku postanawiamy zwiedzić rozpadlinę. Klucząc po jej meandrach natrafiamy na kolejną grupkę  trzech Thri-Kreenów oraz jakąś owado-podobną bestię. Tym razem dwóch zwiadowców postanowiło rzucać w nas shurikanami, a najprawdopodobniej szaman niepokoił nas mini burzami piaskowymi, które oślepiały nas lub rozganiały we wszystkie strony. Pierwsza padła bestia, jednak dostępu do reszty wrogów broniły niewidoczne, magiczne pułapki, które natychmiast unieruchamiały wchodzącą w nie postać. I tym razem dość szybko pokonaliśmy przeciwników, choć krasnal, jak zwykle, musiał wydać kilka punktów leczenia. Za walkę dostaliśmy około 320 XP, kolejne bransolety za 250 GP oraz magiczne, elfie buty, które o zgrozo, natychmiast założył krasnolud ;)


Dzięki dodatkowym 75 XP za sesję przekroczyliśmy próg 13 000 XP i możemy awansować się na 8 poziom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz