Kontynuujemy podróż w kierunku Agat. Dowiadujemy się przy okazji, że każdy mieszkaniec tego miasta podświadomie wie gdzie ono leży i w którym kierunku należy iść. W międzyczasie awansujemy się na ósmy poziom. Zwiększyłem sobie o jeden dwa atrybuty Dexterity i Inteligence, a także dobrałem sobie Elven Precision jako feat (dodaje mi +2 przy Elven Accuracy).
Po kilku dniach drogi spotykamy tróję dziwnych stworzeń, które oczywiście natychmiast nasz atakują, a może to my je zaatakowaliśmy pierwsi ;) Wszyscy natychmiast dostrzegli wielkiego Owlbear, ale tylko bystre oczy elfa zauważyły towarzyszącemu dwa Galeb Duhry, które potrafiły wtopić się w otoczenie i błyskawicznie pokonywać odległości pod ziemią. Walka przebiegła dość szybko, a w nagrodę otrzymaliśmy po 350 XP i kilka klejnotów o wartości około 250 GP na osobę.
Po kolejnych kilku dniach dotarliśmy w końcu do Agat. Do tej pory nie widzieliśmy jeszcze tak dużego miasta, więc zrobiło na nas duże wrażenie. Najpierw odwiedziliśmy ojca Dobrorosta, Małego Lwa, jednego z siedmiu książąt władającego miastem. W podzięce za ocalenie syna podarował nam swą przyjaźń. Pokazał nam również, przez teleskop, anomalię w postaci dziwnej burzy piaskowej, w odległości wielu dni od osady. Następnie udaliśmy się na spotkanie z resztą rady. Każdy z książąt przybrał sobie jeden z kolorów tęczy. Nieobecny był tylko Czerwony Książę. Reszta reprezentowała skrajne poglądy odnośnie postępowania z anomalią. Próbowaliśmy również porozmawiać z jedyną osoba, która stamtąd powróciła, niestety sprawia wrażenie oszalałej, a przynajmniej niezdolnej do sensownego porozumiewania się. Przemianie uległa również jej powierzchowność i przypomina teraz odrobinę Gnolla. Zbadaliśmy także tajemniczą bramę i sprawdziliśmy czy reaguje jakoś z lodowym kluczem, który posiadamy, niestety okazał się to fałszywy trop.
Po krótkiej nardzie postanowiliśmy ruszyć ponownie na pustynię i zbadać dziwne zjawisko. Wraz z nami wyruszył jeden z książąt, Błyszczący Diament (albo jakoś tak) oraz Dobrorost. Wyposażeni w odpowiednie stroje oraz wierzchowce ruszyliśmy w wielodniową podróż. Po kilku dniach natknęliśmy się na miejsce pełne kości, prawdopodobnie po napaści na jakąś z wypraw lub karawan. Miejsce to okazało się zasadzką i ponownie dzięki spostrzegawczości elfa udało nam się uniknąć zaskoczenia. Tym razem zaatakowały nas dwa Gnolle, dwa Umber Hulki i jeden zwiadowca Thri-kreenów. Pierwszy padł insekt, potem dwa Gnolle i na koniec Umber Hulki. Zakładając, że są to jedynie spotkania losowe podczas podróży nie przebieramy w środkach i bez opamiętania wykorzystujemy Action Points i dzienne moce. Jak zwykle najbardziej oberwał krasnolud, a ranę dostał nawet mój elf ;) Za zwycięstwo otrzymaliśmy 375 XP oraz po około 200 GP na głowę.
Za przetrwanie sesji dostaliśmy dodatkowe 85 XP, aktualnie mamy więc ponad 13 800 XP, a więc jeszcze około 2 700 do następnego poziomu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz