Film stylizowany jest na zapis z koncertu, podczas którego młody chłopak z obsługi wyjeżdża na miasto by odebrać we wskazanym miejscu coś bardzo ważnego dla zespołu. Tu trafia jednak w środek dzikich zamieszek, których przywódcą jest demoniczny jeździec na koniu ścigający bohatera. W ostatecznym pojedynku chłopak zwycięża i dostarcza torbę na pusta już scenę, gdzie grupa zbiera się ponownie i gra Oriona. Nie pokazano co jest w torbie jednak domyśleć się można, że jest to duch Metallici lub tragicznie zmarłego Cliffa Burtona.
Ogólnie jednak cała ta otoczka fabularna nie ma większego znaczenia, łączna jej długość wystarczyła by może na jeden teledysk. Najważniejsza jest sama muzyka, najlepsze kawałki Metallici w super dźwięku sali kinowej. Ten seans był wyjątkowy z kilku względów. Po pierwsze dawno już nie byłem na seansie ze 100% frekwencją. Po drugie nigdy nie byłem na filmie, na którym cała widownia siedziała do końca ostatnich liter. Po trzecie nastrój podczas seansu był porównywalny tylko z koncertami, ludzie klaskami i śpiewali, czasami odrobinę operowo ;) Niepowtarzalne wrażenie...
Ocena: 5/5
Ogólnie jednak cała ta otoczka fabularna nie ma większego znaczenia, łączna jej długość wystarczyła by może na jeden teledysk. Najważniejsza jest sama muzyka, najlepsze kawałki Metallici w super dźwięku sali kinowej. Ten seans był wyjątkowy z kilku względów. Po pierwsze dawno już nie byłem na seansie ze 100% frekwencją. Po drugie nigdy nie byłem na filmie, na którym cała widownia siedziała do końca ostatnich liter. Po trzecie nastrój podczas seansu był porównywalny tylko z koncertami, ludzie klaskami i śpiewali, czasami odrobinę operowo ;) Niepowtarzalne wrażenie...
Ocena: 5/5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz