piątek, 10 stycznia 2014

Inferno - Dan Brown

Tym razem, znany profesor od symboli, odnajduje się we florenckim szpitalu nie pamiętając nic z ostatnich paru dni. Co więcej ściga go zabójczyni, ale dzięki nieoczekiwanej pomocy uroczej pani doktor udaje mu się uciec i schronić. Od tej pory oboje przemierzają ulice Florencji tropiąc szalonego naukowca, który chce wdrożyć swój radykalny plan znacznego zmniejszenia ilości ludzi. Sprawę utrudnia jego nagłe samobójstwo i jedynym tropem pozostają niejasne wskazówki oparte o 'Boską komedię' Dantego. Bohaterowie zwiedzają również Wenecję oraz Stambuł, gdzie okazuje się, że tak naprawdę rozwiązanie ostateczne zostało już wdrożone, a zapowiedziany termin jest tylko momentem, w którym wypuszczony wirus rozprzestrzeni się na całej ludzkiej populacji. Wszyscy spodziewali się, że wirus będzie nową wersją dżumy, a tymczasem był to wirus mutujący, który uczynił bezpłodnymi 25% populacji. Zmiany te zostają zaakceptowane i w ten bezkrwawy sposób ma być podobno zmniejszone zaludnienie Ziemi w przyszłości.
Osobiście uważam jednak, że takie rozwiązanie nie dało by spodziewanego efektu. Owszem w krajach wysoko rozwiniętych, gdzie i tak odnotowuje się już ujemny przyrost ludności, ilość urodzeń spadła by jeszcze bardziej. Tymczasem w krajach trzeciego świata, a tym bardziej w krajach muzułmańskich, osobom płodnym narzucono by obowiązek wyrównania deficytu. Ostatecznie doprowadziło by to nie do ogólnego zmniejszenia ilości ludzi, a do szybszego zalewu krajów wysoko rozwiniętych przez emigrantów z krajów biednych i do jeszcze szybszej ich islamizacji...
Mimo nieprzemyślanego rozwiązania globalnego przeludnienia, książka ma to co lubię u Browna. Kolorystyczne opisy zabytków i miast, ciekawostki historyczne oraz wartką akcję.
Ocena: 4/5


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz