Pandemia hiszpanki, która ogarnęła cały świat, wybuchła w okopach zachodniego frontu w 1918 roku. Ze względów militarnych informacje o tym były cenzurowane i trzymane w tajemnicy, dlatego do opinii publicznej trafiły dopiero, gdy pojawiła się powszechnie w neutralnej wówczas Hiszpanii, która obszernie opisała zjawisko w prasie. Stąd też wzięła się nazwa. Początkowo lekarze mylili jej objawy za dżumą oraz tyfusem, ale ostatecznie została zidentyfikowana jako odmiana grypy. W tamtych czasach nie znano jeszcze wirusów więc przyczyny zachorowań oraz leczenie było mieszanką ówczesnych praktyk medycznych oraz ludowych. Najprawdopodobniej nie doszłoby do katastrofy, gdyby nie ogólne wycieńczenie społeczeństwa wojną oraz kryzysem gospodarczym i ekonomicznym. Mimo ogólnoświatowej liczby zgonów ocenianej na 100 milionów, w rozłożeniu na poszczególne kraje wartość ta nie była znacząca i w ostateczności została wręcz zignorowana. Mimo, że liczba ofiar samej wojny ocenia się na 14 milionów, czyli nieporównywalnie mniej niż pandemii, to nie zaistniała ona trwale w kulturze, gdyż jako wydarzenie naturalne nie wzbudzało takiego zainteresowania jak wojna i ludobójstwo. W kontekście pandemii przybliżona zostaje fatalna sytuacja socjalna w powojennej Polsce co bardzo odbiega od ogólnego poglądu na ówczesny stan kraju, który urósł niemal do mitu i stał się niedoścignionym wzorem, jak się okazuje bezpodstawnie.
Ocena: 4/5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz