Spotykamy się z Lucyferem i oczywiście myliłem się myśląc, że dowiemy się od niego czegoś konkretnego. Jest równie mało komunikatywny jak reszta spotykanych ostatnio postaci. Za jego namową udajemy się jednak z pomocą pewnemu królowi Arkadii, Musi Koniowi. Jest to kraina totalnego ładu, wszyscy tu są szczęśliwi, dobrzy i grzeczni... Co za nuda ;) Mimo wszystko i tu dotarły oznaki spaczenia, gdyż zaczęły pojawiać się bestie, które mieszkańcy krainy zamknęli w labiryncie. Król chciałby pozbyć się tego problemu, ale nie ma żadnego pomysłu. Podsuwamy mu więc pseudo filozoficzną sieczkę oparta o inkarnację i przekonujemy, że jedynym wyjściem by te istoty osiągnęły prawą powłokę jest ich zabicie by mogły odrodzić się na nowo. Nie wiem czy to łyknął, ale najwyraźniej pasuje mu takie rozwiązanie, a sam nie miał odwagi by się go podjąć. Ruszamy więc do labiryntu. Wcześniej jednak zdobywamy wystarczającą ilość XP by awansować się na 14 poziom. Robimy więc długi odpoczynek i możemy przygotować nowe karty i oficjalnie zmieniam swe imię na Śnieżna Sowa :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz