Drugi epizod przygody. Tym razem mamy odnaleźć magiczny łuk i wynieść go z planszy. Pomocne mogą okazać się runy teleportacji, ale na zadanie mamy tylko osiem tur. Nasza strategia jest dość nonszalancka, postanawiamy się rozdzielić i już w pierwszej turze zbadać wszystkie trzy ewentualne lokacje. Dzięki heroicznemu wyczynowi, Mariusz, który znalazł łuk, błyskawicznie dotarł z nim niemal do wyjścia. Marek wyruszył samotnie by zebrać najdalsze przedmioty, a ja z Martą odcięliśmy drogę pościgu za Mariuszem i zebraliśmy ostatnie przedmioty. Akcja wydawała się bardzo przemyślana i błyskotliwa, do póki Andrzej nie rozpoczął swej tury z zmasowanego ataku na naszą zaporę. Tylko dzięki niezwykłemu szczęściu udało mi się przetrwać dwa pierwsze ataki oraz trzy kolejne pudła, dopiero za szóstym razem padłem, a chwilę wcześniej Marta i jej ożywieniec. Wystarczyło to jednak i w kolejnej turze Marek zebrał resztę przedmiotów, a Mariusz opuścił planszę. Zwycięstwo w dwie tury, ale tylko dzięki wielkiemu szczęściu, bez tego prawdopodobnie Andrzej położył by również Mariusza, a wówczas dalsza gra przebiegła by prawdopodobnie zupełnie inaczej.
Dzięki szybkiej rozgrywce w Descent'a zostało nam jeszcze trochę czasu na coś krótkiego. Na warsztat poszły więc Czarne historie 3. Każdy poprowadził po jednej zagadce. Mam wrażenie, że zagadki z pierwszej części były ciekawsze, te z trzeciej wydają się jakoś zbytnio udziwnione.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz